Radości małe i duże

Wywiad w rubryce Gość „Kręgu”, Zorza, nr ……

Czego życzyć najbardziej nam wszystkim na lato, słoneczne czy deszczowe? Byśmy umieli się cieszyć, bo radość to też sztuka, cząstka tej wielkiej sprawy, jaka jest umiejętność życia.
O radościach małych i dużych rozmawiamy ze STEFANEM GARCZYŃSKIM, autorem ogromnie lubianych książek: „Sztuka rozmowy„, „Współżycie łatwe i trudne„, „Razem, ale jak„i wielu innych. Niedawno ukazała się nowa pozycja „O radości„.

W tej książce właściwie nie daje Pan definicji radości.
– Najczęściej mówię, że radość to coś pośredniego, uczucie mieszczące się między przyjemnością a szczęściem.

Czy można ją w sobie wyrobić?
– Raczej udaje się przysporzyć radości innym. Wyrobić ją w sobie jest tak samo trudno jak każdy nawyk, w tym wypadku chodzi o wyrobienie w sobie nawyku zatrzymywania uwagi na tym co może zadowalać. My często przechodzimy obojętnie lub zbyt szybko obok tego, co raduje.

Winić trzeba nasze tempo życia.
– Tak, ale można je czasami zwolnić, nie śpieszyć się tak bardzo, by obejrzeć np. kryminał w telewizji czy zagrać w bridża.

Czyli należy dokonywać wyborów.
– Oczywiście. Udane życie to celne wybory wszelkiego rodzaju.

Można więc odpowiednim wychowaniem przysposabiać do radości?
– W dużym stopniu. To moje marzenie, by nauczyciele byli kształceni tak, aby umieli rozwijając zdolność do radowania się, do wybierania nie tylko tego, co daje przyjemność natychmiastową. Po drugie, ważne by zwiększyli – nauczyciele i rodzice – wrażliwość dzieci na radość. Może to być tak prosta sprawa jak wyrabianie słuchu muzycznego – bo muzyka jest źródłem wielkiej radości, nie pociągającej za sobą żadnych przykrych następstw, żadnego ryzyka – czy uczenie patrzenia na piękno przyrody. Mnie dużo dały – chociaż uświadomiłem to sobie dopiero później – spacery z moim dziadkiem, który raz po raz przystawał mówiąc; „patrz, jakie to piękne”. Wydawało mi się, że tak naprawdę dziadzio udaje, że zachwyca się przyrodą, aby odpocząć. Ale teraz ja też zatrzymuję się, żeby popatrzeć jak np. zachodzące słońce oświetla czubki drzew, sprawia mi to przyjemność choć boję się mówić młodym „patrz, jakie to piękne”.
Pojęcie przyjemności graniczy z pojęciem radości. To, co jednemu sprawia przyjemność, drugiemu już radość i odwrotnie.

Istnieje związek między kulturą i sztuką a radością. Czy człowiek kulturalny jest bardziej radosny?
– Nie. Powiedziałbym nawet z pewną przekorą, że bardziej do myślenia i twórczości pobudzają cierpienia. Ale istnieje kultura radości i sztuka radosna.

Czy pogodne usposobienie i radość są tym samym?
– Nie. Natomiast pogodne usposobienie ułatwia przeżywanie radości. I jest jednym z większych darów niebios.

Trzeba się z nim urodzić?
Niestety. Najważniejszym warunkiem przeżywania radości jest właśnie pogodne usposobienie, dobre funkcjonowanie gruczołów, żywość reakcji emocjonalnych, chociaż powoduje ona również silniejsze przeżywanie przykrości. Tak, radość jest związana z przykrościami. Często jest to również uczucie ulgi, bo akurat ustało cierpienie, bo nastąpiło odprężenie: „moje dziecko chorowało, a teraz wyzdrowiało”, „groziło mi niebezpieczeństwo, teraz minęło”. Istnieje też radość związana z przykrościami np. oglądanie pięknego dramatu czy ryzykowna wspinaczka. Jeszcze inny związek radości z przykrościami polega na tym, że za wiele radości płaci się smutkiem i kłopotami.

A co mają robić ponuracy? Są ludzie, którym odczuć radość jest strasznie trudno.
– Jest im naprawdę ciężko, bo urodzili się z takim usposobieniem, być może wynieśli z dzieciństwa jakieś negatywne uwarunkowania, być może żyją w sytuacji, która im radości nie przysparza.
Nie lubię dawania rad, ale sadzę, że i oni mogą coś dla siebie zrobić, starając się odprężyć i uspokoić właśnie chodzeniem po łące, słuchaniem muzyki, szukaniem towarzystwa miłych ludzi. To ważne. Zbyt wielu ludzi szuka towarzystwa osób, które mogą być im przydatne, a nie ludzi, którzy są im potrzebni psychicznie.

A jakby Pan scharakteryzował nas, Polaków? Jesteśmy radośni czy ponurzy? Dowcipów opowiada się dużo.
– Trzeba mieć dużą skalę porównawcza, żeby scharakteryzować społeczeństwo. Ja rzadko podróżowałem, mało znam cudzoziemców. Istnieje u nas kultura dowcipu politycznego, przyjęło się żartowanie w towarzystwie na tematy polityczne, ale czy to przysparza radości? Być może te żarty, tak jak i gęste dowcipkowanie na tematy seksualne, wynikają z niezaspokojenia, raczej ze schorzeń niż ze zdrowia społecznego.

Jeśli w życiu trudno znaleźć radość to może szukać jej w literaturze?
– Dowcipnej jest dużo, radosnej mało. W całej światowej literaturze jest jej niewiele. Zazwyczaj wymienia się „Kubusia Puchatka„, „Colas Breugnon” i…? Człowiek staje się najbardziej wymowny wtedy, gdy jest wściekły, często gdy go boli. Radość jest mało produktywna, zwłaszcza w sztuce. Większość dowcipów wynika z goryczy, z bólu. Dość dużo mamy literatury humorystycznej, tej w której humor wynika z miłości do ludzi i jest dobrotliwy, dużo więcej takiej, w które czuje się nienawiść.

Pana książki są pogodne.
– To mój program, mnie też byłoby łatwiej pisać z goryczy, ale uważam, że zwracanie uwagi na to, co cieszy, jest obowiązkiem, choć wymaga wysiłku, natomiast to co martwi i złości samo wdziera się na pierwszy plan świadomości. Trzeba pomagać w zatrzymywaniu uwagi, w zaostrzaniu jej na to co dobre, co cieszy.

Czy przy zbieraniu materiałów do swojej książki utwierdzał się Pan w tym przekonaniu?
– Tak. Zbierałem materiał podczas lektury, w czasie rozmów. Wiele jest radosnych akcentów w życiu.

Znalazł Pan nowe powody do radości, czy są to ciągle te same, stare jak świat?
– Tak samo, jak cierpienie, powody do radości są stare jak świat, choć mogą być nowe dla poszczególnych ludzi. Przykładem – radość osiągana w medytacji, prawie zapomniana, dziś jakby odświeżona.

Ta rozmowa ukaże się w czasie wakacji. Myślę, że trzeba przypomnieć, że urlop powinien przysporzyć nam radości.
– Oczywiście. W czasie wakacji jesteśmy wolniejsi i to pod każdym względem, mamy więcej możliwości sprawiania radości innym i sobie. Byłem niedawno nad morzem i obserwowałem ludzi na plaży. Jakże różne były stosunki między rodzicami i dziećmi w różnych rodzinach! Typowa sytuacja to leżący na plaży rodzice i włóczące się, znudzone dziecko, do którego woła się; „Gdzie ty idziesz”, a gdy rzuci na kogoś piaskiem „Jak ty się zachowujesz!”, a gdy wejdzie do wody „Wychodź stamtąd, bo znów się zaziębisz!”. Niestety najczęściej widzi się rodziców, którzy są zniecierpliwieni dzieckiem i dziecko spostrzegające to zniecierpliwienie.

Dziecko, które jest największą radością życia.
– Otóż to. Ma potrzebę kontaktu, która chce zaspokoić, a nie wie jak, potrzebę ruchu, a rodzice mu go nie ułatwiają, raczej utrudniają i od razu powstaje konflikt. Dziecko płacze, dostaje klapsa, jeszcze bardziej płacze. O wiele mniej jest rodziców, którzy potrafią ślicznie bawić się z dzieckiem, organizować mu zabawy, sami jednocześnie się bawiąc. Ma to znaczenie nie tylko w chwili obecnej. Dziecko, które baraszkowało radośnie z rodzicami wyrośnie na innego człowieka.

Pisze Pan w swojej książce:
„Przez radość rozumiemy przede wszystkim miłe i silne wzruszenie objawiające się uchwytnymi zmianami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Musi być ono silne skoro mówimy, że radość nas opanowuje, rozsadza i na sto koni wsadza, że z radości nie posiadamy się i że oddajemy się jej bez reszty. Uchwytnymi objawami wewnętrznymi są przyspieszone tętno i oddech. Do zewnętrznych zalicza się uśmiech lub śmiech (choć istnieje śmiech bez radości) wielomówność, szybkość mowy, ożywienie głosu, podśpiewywanie, okrzyk, ożywienie ruchowe niemal taneczne, do przysłowiowych podskoków włącznie. Człowiek radością jaśnieje lub tryska, radość od niego bije. Uniesiony radością łatwiej niż zwykle porozumiewa się z innym, staje się bardziej niż zwykle szczodrym, ponoć kocha wszystkich ludzi i chce swoją miłość objawiać”.

Czego więc życzyć czytelnikom na lato, na wakacje słoneczne czy deszczowe?
– Oczywiście radości. Przyjemności też, choć to uczucie stosunkowo powierzchowne. Radość jest przeżyciem głębszym, jej przyczyna musi mieć wyższą rangę, bogatszą treść. Zostaje w pamięci. Życzę powodów do radości, zatrzymania uwagi na tym, co cieszy.

Dziękuję za rozmowę.

Elżbieta Binder


Wspomóż tę stronę i czytelnictwo

		
0

 

0
Podziel się / Share Facebooktwitterredditpinterestlinkedintumblrmail
Zobacz jeszcze / See also Facebookpinterest