,,Ambicja? Jestem ponad” – dumnie oświadczył mój młody przyjaciel. Jemu też dedykuję poniższe uwagi.
Ambicja jest środkiem pobudzającym, czyni człowieka aktywnym i bystrym. Tylko… nie każda.
Znam chłopaka, którego punktem honoru jest ,,poderwać każdą babkę”. Słyszałem o dziewczynie, która – zwymyślona przez matkę – ,,z ambicji” nie wróciła do domu i odtąd… sypia gdzie popadnie. I spotkałem w pewnym instytucie doskonalenia pracowników miłego mężczyznę, który narzekał: „Mam trzydzieści lat i dotąd niczego nie osiągnąłem”, ale w ćwiczeniach zaszywał się w najdalszy kąt, nigdy nie był przygotowany do dyskusji, po obiedzie grywał w zapałki, a wieczorem puszczał płyty i czekał, aż ktoś się w nim zakocha.
Gdy rzucam słowo „ambicja” bez ironii, staje mi przed oczyma raczej ten dziennikarz, który u startu kariery dopadł redaktora „Przekroju”, Eilego:
– Czy przyjmie pan ode mnie artykuł? – zapytał.
– Na jaki temat?
– Mogę napisać na każdy – brzmiała dufna odpowiedź.
Eile uśmiechnął się:
– To proszę napisać o myszach.
Dziennikarzowi zrzedła mina, ale spotkawszy kolegów oświadczył, że ,,Przekrój” zamówił u niego artykuł. Zaczęła się udręka. Myszy spały, a koledzy drwili. Ale słowo się rzekło. Dopingowany drwiną i własną ambicją dziennikarz skorzystał z pobytu w Gdyni, by rozpytać marynarzy o zwyczaje szczurów żyjących pod pokładami. Potem
pojechał do jajczarni w Siedlcach i do prof. Marchlewskiego, największego w Polsce znawcy gryzoni. Po dwóch miesiącach zbierania materiału powstał znakomity reportaż o szczurach.
„Przekrój” go wydrukował.
Ambicja to uparte dążenie do szczytu w jakiejś dziedzinie, niech to będzie fotografia, znajomość dzieł Tołstoja, żeglarstwo, uprawa chmielu lub planowanie przestrzenne.
Ambicja to głód zasłużonej pochwały i lęk przed porażką. Ambicja to wola zdobycia trwałego autorytetu i lęk przed sprawieniem zawodu. Ambicja to honor słowa, honor postawy, chęć zadziwienia świata, lęk przed kompromitacją.
Ciągle ten lęk? Tak. Każdemu upartemu dążeniu towarzyszy lęk przed niepowodzeniem, towarzyszy niepokój działający jako najsurowszy nadzór.
Nieraz żądano, bym się uspokoił, ale dotąd nie uspokoiłem i uspokoić się nie chcę. Za to twórczo wykorzystywać moje obawy i lęki. To za sprawą mego niepokoju , że dużo pracuję i bez końca poprawiam każdą rzecz, którą zrobię, każde zdanie, które napiszę. Niepokoję się, czy zdołam wydobyć z siebie najlepszą treść i ze słów najlepszy dźwięk. Niepokoję się, czy moje myśli dotrą tam, gdzie pragnę, by dotarły, i zrobią takie wrażenie, jakie pragnę, by zrobiły. Gdy uczę, niepokoję się, czy stosuję najskuteczniejsze metody, gdy tłumaczę, niepokoje się, czy z dostateczną precyzją i siłą odtwarzam treść oryginału. Za nic na świecie nie zrezygnuję z mojego niepokoju.
Ta niespokojna ambicja wyraża się stawianymi sobie wysokimi wymaganiami.
JA nie mogę zdać na trójkę; JA nie mogę żebrać o łaskę. JA się byle czym nie zniechęcam. JA nie mogę być gorszym albo równie słabym pracownikiem jak inni; JA nie mogę zawieść; JA nie mogę wyłgiwać się. A także twórczo: Muszę być tym, który najlepiej wykona zadanie; muszę być tym, który najwięcej z siebie daje; muszę być tym, do którego inni zwracają się o pomoc i radę.
W rezultacie taka ambicja urabia styl bycia i styl pracy, ustawia cele i zdobywa szczyty. Między innymi jest warunkiem powodzenia gdyż przyciąga je marka i reklama a najlepsza to ,,marka” i najlepsza ,”reklama”, gdy mówi się o człowieku, że dotrzymuje więcej, niż obiecał, że nie potrzeba sprawdzać wykonania zadań, których się podjął, że bezwzględnie można na niego liczyć…
Stefan Garczyński
Artykuł w Fakty i Myśli, 1967 r., seria Sztuka życia.
Patrz także rozdział Ambicja w książce Razem, ale jak.
Wspomóż tę stronę i czytelnictwo
Zobacz jeszcze / See also